Posty

Miód

Obraz
Podróż w poszukiwaniu miodu jest już historią. Czy znalazłem to czego szukałem? I tak, i nie. Wracając pociągiem do domu czułem coś nowego. Miałem w sobie ulgę i zgodę. Przede wszystkim odzyskałem kontakt ze swoim wszechświatem. Usłyszałem wreszcie to co od dawna próbował mi powiedzieć. Dzisiaj w tym ostatnim epizodzie chciałbym opisać, to jak mój wszechświat udowodnił mi, że cieszy się z mojego powrotu. Ostatni raz odwróciłem się, żeby spojrzeć na Port Lotniczy Chopina. Głos w środku szepnął "W drogę!", uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem na dworzec PKP. Kupiłem po drodze bilet online i wskoczyłem do przedziału. Usiadłem razem z dwoma osobami i od słowa do słowa, opowiedziałem im moją najświeższą przygodę. Wtedy usłyszałem coś jeszcze... W odpowiedzi na opis moich perypetii, otrzymałem najbardziej niespodziewany i tym samym najpiękniejszy feedback. Moi współpasażerowie powiedzieli mi, że to dobrze. Że powinienem być w Polce. Że takich jak ja bardzo potrzeba i...

Stop

Obraz
Ogarnia mnie głupi śmiech kiedy przypomionam sobie siebie z tego momentu "Szukania miodu w d...". Trochę to śmiech przez łzy. Jest takie powiedzenie: 'Lepiej płakać u psychoterapeuty, niż śmiać się u psychiatry'. Stąd, możecie się domyśleć do jakiego kształtu rozwinęła się ta historia. Zobaczmy czy zgadliście. Już piszę! W końcu poleciałem na wyczekane "wakacje" do Polski. Wyjechałem z zamiarem odpoczynku, z nadzieją nabrania nowego wiatru w żągle, z planem na zaszalenie. Chciałem odbić się i ruszyć ponownie na "poszukiwania", gonić moje marzenie o zamieszkaniu i pracy w Anglii. Dalej je mam :) Teraz pytanie: Czy nauczyłem się czegoś na swoich błędach? Mając w głowie nadal bedon, drut kolczasty i deski z drzagami byłem jak ślepiec na przedpolu bitwy. Czy w ziązku z powyższym wpakowałem się w następny wilczy dół? Oczywiście. Idąc po linii najmniejszego oporu, starałem się znajdować rozwiązania, które tylko potwierdzą moją chorą wizję. Innym...

Płot

Obraz
Ostatecznie coś pękło. Ja i Bartosz złapaliśmy spinę. Ja strzeliłem focha. Kasia musiała się temu przyglądać. W pracy brak frajdy. I co dalej? Zgorzkniałem i podniosłem gardę. Zacząłem się odgradzać i szukać innego miejsca pracy i zamieszkania. Świadomie wybierałem dłuższą drogę do domu żeby pobyć sam. Wychodziłem też wcześniej do pracy, żeby nie konfrontować się z sytuacją. Kiedy dowiedziałem się, że kończy mi się kontrakt, kupiłem bilet do Polski na dwa tygodnie.  Przez całe życie zdążyłem nauczyć się o sobie jednej rzeczy. Jeżeli, w momencie gdy odpuszczam temat (do którego podchodzę bardzo ambicjonalnie) czuję pewngo rodzaju ulgę i uspokojenie, to znaczy, że nie było szansy żeby mi się to udało i słusznie się z tego wycofuję.  W międzyczasie zaczynają się dziać rzeczy dziwne. Chociaż, nie takie w sumie dziwne, co tak boleśnie oczywiste i zbieżne z tym co czuję, że nieprawdopodobne, niechciane i wypierane. Na przykład, gubię klucze - chyba pierwszy raz w życiu....

Jeden

Obraz
Przenieśmy się do Brighton, do przełomu września i października. Kasia wprowadziła się do nas jakieś dwa miesiące temu, a ja od miesiąca jestem wiecznie jak to pisał Milne w Kubusiu Puchatku "Najęty Bryś".  Mijamy się przy śniadaniu. Albo wcale. Nasze rozmowy nie mają w sobie już tyle luzu. Każdy ma, w sumie, pod górkę. Kiedyś wychodziliśmy razem. Praktycznie bez grosza. Budżet był tak ciasny, że czasem rezygnowaliśmy z autobusu, żeby zjeść coś słodkiego. I szliśmy. I gadaliśmy. Miejsce niegdysiejszego bujania w obłokach, zajęło wyrzucanie z siebie emocjonalnego syfu nagromadzonego w pracy. Teraz spotykamy się wieczorem w kuchni, lub tuż przed snem w sypialni. Każdy chce jak najszybciej położyć się spać. Bartosz ogarnął sobie Spotify, więc zakłąda słuchawki i odpływa. Ja doszkalam się na Youtube z różnych trików ciesielskich, lub uzupełnuiam narzędzia na Amazonie. To znaczy, że kasy już nie brakuje. I językowo mamy też kolejny "zbieg okoliczności". Bycie...

Balans

Obraz
Droga w dół zaczęła się, kiedy wydryfowałem od marzeń o pracy w sektorze edukacji w kierunku łatwej kasy. Dzisiaj mówię o tym na początku, ale faktycznie jest to ostatnie z moich spostrzeżeń. Mianowicie, chodzi o osłabienie ducha. Wraz z brakiem aktywności traci się pewność w swoje umiejętności, rzutkość, szósty zmysł. Wtedy pojawiają się pierwsze wątpliwości i utrata równowagi wewnętrznej. A to ma pływ na całą resztę. Zaczyna się prokrastynacja i wszystko kładzie się w tę stronę. Kolejna rzecz to zmiany fizyczne. Praca na budownie, nawet taka tylko z gwoździami i młotkiem, obciąża. To jakby nie było 10 godzin + dojazd. Robi się z tego cały dzień na nogach. Jak mówi przysłowie: "Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach". Po całym dniu na  rusztowanaich, nie miałem już ochoty i siły rozkminiać coś jeszcze.Ostateczne koszty tej pracy okazały się rozrastać w tempie i kierunku, którego nawet się nie spodziewałem. Ostatecznie, to, że pracowałem tak dużo, łącznie z sobotami, o...

Perspektywa

Obraz
Dalej w klimacie "krótko i na temat". Tym razem o perspektywie, czyli jak może odwalić komuś, kto patrzy tylko pod nogi.  Od momentu kiedy dostałem rower od Kirka, moje życie w Brighton przybrało zupełnie innego tempa. Mogłem zaczynać pracę wcześniej i kończyć później. W międzyczasie byłem nawet w stanie wyskoczyć na mały busking na North street. Natomiast, w kwestii wydatków nie byłem już ograniczony tylko do sklepiku na rogu, więc robiłem zakupy w dużym Tesco oszczędzając trochę grosza. W przeciągu dwóch lub trzech tygodni, mój komfort finansowy przebywania w Brighton podniósł się na tyle, że zdecydowałem się na zakup szybszego roweru. To było niesamowite, że stać mnie bylo na prawie nową kolarzówkę za moją tygodniową wypłatę. Istny kosmos. Nie umiałem nie zachłysnąć się.  Patrzyłem na moją sytuację przez wąskie okienko możliwości i wygód jakie dawało mieszkanie w Anglii. Zupełnie zapomniałem o marzeniu jakie mnie tam zawiodło. W końcu zgłupiałem doszczętnie, p...

Pedały

Obraz
Chcę pisać jeszcze krócej.  Może dzisiaj? Spróbuję. Teraz przeniesiemy się do Brighton. Siedzę nad morzem. Jest przełom lipca i sierpnia. Kamienie są gorące od słońca. Powietrze jest ciężkie i wilgotne. Angielska pogoda? Yhym! Czekam, aż zrobi się chłodniej i idę do domu. Tak. Z buta...  Następnego dnia dostaję z polecenia od Soni, dziewczyny Johna, kontakt do Kirka. Kirk jest kanadyjczykiem. Kirk jest emerytowanym nauczycielem. Kirk mieszka blisko morza. Kirk jest gejem i cudownym człowiekem.  Kirk, po tym jak opowiedziałem mu moją historię (czyli to co tutaj czytacie) mówi: "Kolego, mam w garażu stary rower. Oddam Ci go za darmo." To był stary i zapuszczony, mały, marketowy rower górski. Ale działał. W Polsce jest dużo żartów z pedałów. W Brighton jest dużo pedałów. Jeden z nich okazał mi więcej człowieczeństwa niż ktokolwiek inny. Tego dnia, pierwszy raz od dwóch miesięcy, miałem swoje dwa pedały. I ramę, i koła, i łańcuch, i kierownicę, i siodełko. Od tego...