Płot
Ostatecznie coś pękło. Ja i Bartosz złapaliśmy spinę. Ja strzeliłem focha. Kasia musiała się temu przyglądać. W pracy brak frajdy. I co dalej?
Zgorzkniałem i podniosłem gardę. Zacząłem się odgradzać i szukać innego miejsca pracy i zamieszkania. Świadomie wybierałem dłuższą drogę do domu żeby pobyć sam. Wychodziłem też wcześniej do pracy, żeby nie konfrontować się z sytuacją. Kiedy dowiedziałem się, że kończy mi się kontrakt, kupiłem bilet do Polski na dwa tygodnie.
Przez całe życie zdążyłem nauczyć się o sobie jednej rzeczy. Jeżeli, w momencie gdy odpuszczam temat (do którego podchodzę bardzo ambicjonalnie) czuję pewngo rodzaju ulgę i uspokojenie, to znaczy, że nie było szansy żeby mi się to udało i słusznie się z tego wycofuję.
W międzyczasie zaczynają się dziać rzeczy dziwne. Chociaż, nie takie w sumie dziwne, co tak boleśnie oczywiste i zbieżne z tym co czuję, że nieprawdopodobne, niechciane i wypierane. Na przykład, gubię klucze - chyba pierwszy raz w życiu. Innym razem zostawiam klucze rano w domum, a wróciwszy wcześniej niż wszyscy, muszę wchodzić oknem. W pracy tracę drogie narzędzie w wyniku głupiego błędu.
Niby nikt nie wybiera dla siebie takiego scenariusza. Pomimo tego, pewne wydarzenia mają miejsce. I są przy tym bardzo dobitne i czytelne. Są takie, o ile nie ma się w głowie betonu, drutu kolczastego i desek z drzazgami, odgradzającego umysł od rzeczywistości. Wszechświat, podświadomość, bóg, sumienie, serce - wybierz sobie dowolne określenie - daje umysłowi podpowiedzi. Ja swojemu wszechświatowi nie zostawiłem nawet skrawka szansy na przedarcie się przez zasieki, które zastawiłem...
Językowo angielski jak zawsze przychodzi z wyjaśnieniem tych niedorzecznych zdarzeń. Po angielsku 'fence' oznacza: płot, ogrodzenie lub przeszkoda (w jeździectwie). Jest przy okazji rdzeniem takich słów jak: 'deffence' - obrona, 'offence' - obraza, lub w wyrażeniu 'on the fence' - niezaangażowany. W gruncie rzeczy większość tak zbudowanych wyrażeń nie wiąże się z czymkolwiek przyjemnym.
PS. Dla dopełnienia żartu, kilka tygodni wcześniej, po tym jak skradziono mi mój ciężko zapracowany i wymarzony rower szosowy, kupiłem kłódkę firmy (nomen-omen!) ON-GUARD.
Komentarze
Prześlij komentarz