Balans
Droga w dół zaczęła się, kiedy wydryfowałem od marzeń o pracy w sektorze edukacji w kierunku łatwej kasy. Dzisiaj mówię o tym na początku, ale faktycznie jest to ostatnie z moich spostrzeżeń. Mianowicie, chodzi o osłabienie ducha. Wraz z brakiem aktywności traci się pewność w swoje umiejętności, rzutkość, szósty zmysł. Wtedy pojawiają się pierwsze wątpliwości i utrata równowagi wewnętrznej. A to ma pływ na całą resztę. Zaczyna się prokrastynacja i wszystko kładzie się w tę stronę.
Kolejna rzecz to zmiany fizyczne. Praca na budownie, nawet taka tylko z gwoździami i młotkiem, obciąża. To jakby nie było 10 godzin + dojazd. Robi się z tego cały dzień na nogach. Jak mówi przysłowie: "Kto nie ma w głowie, ten ma w nogach". Po całym dniu na rusztowanaich, nie miałem już ochoty i siły rozkminiać coś jeszcze.Ostateczne koszty tej pracy okazały się rozrastać w tempie i kierunku, którego nawet się nie spodziewałem.
Ostatecznie, to, że pracowałem tak dużo, łącznie z sobotami, odbiło się na moim otoczeniu. Przestałem mieć czas na wyjścia wieczorem, nie miałem ochoty siedzieć przed TV. Powoli zbliżała się jesień, a mnie zaczęły dopadać wyrzuty sumienia i ponury nastrój. A to co w środku, to i na zewnątrz. Niedługo zacząłem rozglądać się z niesmakiem. Przestało mnie już cieszyć to miejsce, gdzie mieszkałem.
Pisząc ten odcinek, po raz kolejny nie mogę uwierzyć jak świetnie język angielski wyjaśnia pewne 'zbiegi okoliczności'. Słowo balans, wymawiane po angielski tak jak u nas (pisane 'balance') oznacza jednocześnie równowagę i (raczej dodatnie) saldo na koncie. Niesamowite jest to, że kiedy za mocno skupić się na jednym, to zaraz z drugim dzieje się coś nie tak. Mogę potwierdzić.
Komentarze
Prześlij komentarz