Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

Prezent

Obraz
W poprzednim wpisie mówię o tym, że warto zadbać o porządek w świecie materialnym. Faktycznie. Ciężko byłoby mi cokolwiek osiągnąć bez takiego podejścia. Jednakże, na koniec dnia pełnego organizowana, sprzątania, szykowania i dbania czułem się jak koń po westernie. Nie trzeba geniusza żeby stweirdzić, że droga do tytułowego miodu nie prowadzi przez ślepe zajeżdżenie siebie. Na szczęście nie zajęło mi to zbyt długo aby zrozumieć, że pora zadbać o siebie samego. Przy okazji, miałem ogromne szczęście otrzymać w tym względzie pewne wskazówki. Jakie? O tym za chwilę. Tymczasem, dedykuję ten wpis dwóm już wcześniej wspomnianym aniołom - Majce i Wojtkowi. Ten rodział historii zaczyna się na pierwszej stancji (u wstrętnej baby), którą zamieszkiwałem na spółkę z Wojtkiem. Każdy dzień wygląał generalnie tak samo. Ponieważ mój kalendarz świecił jeszcze wtedy pustkami, większość dojazdów to pracy pokonywałem na rowerze. Po powrocie trudno było nie być zmęczonym, szczególnie w samym środku upa...

Rytuał

Obraz
W końcu zamieszkałem „na swoim”. Ok. Umówmy się. Kiedy płacę kilka stówek za pokój i dostęp do kuchni, do której raz po raz wparowuje Pani Domu i sprawdza czy prawidłowo ułożyłem sztućce w szufladzie i garnki w szafce, to nie jestem tak dokładnie na swoim. Ale lepsze to niż mieszkanie z mamą. Tutaj mam przynajmniej namiastkę bezpośredniej odpowiedzialności. Za swoje rzeczy. Za porządek, który po sobie zostawiam. Za płatności z mojej kieszeni. Nie jest to ideał, ale od czegoś trzeba zacząć. To jest szansa, której wcześniej nie miałem i nie mam zamiaru jej zmarnować na narzekanie. "Chcesz mieć lepiej to działaj - twój los zależy od ciebie!" ta myśl przyświecała mi od pierwszego dnia w Lublinie i od tego zaczął się mój "rytuał przejścia". Nazywam to w ten sposób, ponieważ widzę kilka punktów zbieżnych w tym co przeżyłem ja i tym co przeżywali niegdyś chłopcy aby stać się pełnoprawnymi mężczyznami. Pierwszym było opuszczenie ciepłego gniazdka i wyjście spod skrzyde...

Anioły

Obraz
Miałem właśnie ruszać w drogę do domu, kiedy zadzwonił telefon... Nieznany numer. Czas jakby zwolnił. W mojej głowie pojawiło się takie "Tego nie było w planie... ". Byłem wtedy totalnie zmęczony po całodniowym Tour de Lublin, więc rozmowa z nieznajomą osobą tym sprawniej podniosła mi ciśnienie. Uspokoiłem się jednak szybciutko, zebrałem myśli, założyłem zestaw słuchawkowy żeby nie słyszeć aut, kliknąłem zielony guzik na ekranie mojego szajsunga i od tego momentu już nic nie było takie samo! W słuchawce pojawił się miły, kobiecy głos, który przywitał mnie słowami: "Cześć, chciałabym uczyć się angielskiego". To była Ania. Ania z BNI. Aż zadrażały mi ręce. Była to p i e r w s z a osoba z grona tych dojrzałych, doświadczonych i nieżadko utytułowanych przedsiębiorców. I zadzwoniła właśnie do mnie! Ot tak! Nie wiedziałem co myśleć. Zazwyczaj reaguję dość emocjonalnie, ale wtedy po prostu zgłupiałem. Z jednej strony euforia, że zostałem w jakiś sposób doceniony prz...

Bagaż

Obraz
To był przepiękny, choć trochę chłodny, kwietniowy poranek. Może i dobrze, bo wróciłem do domu rozpalony -  zainspirowany i ogromnie podekscytowany - więc lekka ochłoda dobrze mi zrobiła. Tego dnia zobaczyłem i usłyszałem ludzi, dla których codziennością było obracanie sumami rzędu mojego ówczesnego miesięcznego przychodu. Dzięki temu spotkaniu, wykiełkowało we mnie ziarenko nowego podejścia, które przez następne miesiące urosło do pięknej i owocnej perspektywy. Rozwijał się we mnie dystans do prowadzenia biznesu, pozwalający mi zachować spokój, cierpliwość i rozsądek w sytuacjach, które dotąd mnie po prostu przerażały.  Pierwsze tygodnie od śniadania BNI były czasem gromadzenia i formułowania lub przeformułowania przekonań odnośnie samodzielnej działalności na rynku. Sposobów na to miałem naprawdę pod dostatkiem. Na pierwszy ogień poszły zasłyszane od uczestników śniadania hasła i slogany. Do dzisiaj pamiętam - a raczej nie mogę zapomnieć :) - "powiekszymy Twój interes"...

Rower

Obraz
Zetknięcie z coachingiem obudziło we mnie ducha przedsiębiorczości. Poczułem się kompetentny i gotowy na pierwsze "wyjście z mroku". W efekcie uczestnictwa w kolejnych sesjach określiłem jakie wartościowe umiejętności i wiedzę jestem faktycznie w stanie zaoferować na rynku. Co więcej, dostrzegłem konkretne powody, dla których mogę, chcę, a nawet powinienem to zrobić. Pierwszy raz od dawna uwierzyłem, że mogę coś zreazliwoać samodzielnie i z dobrym skutkiem. Już na początku drugiego semestru stworzyłem moją pierwszą komercyjną ofertę, wtedy jeszcze pod tytułem "korepetycji", i zająłem się promowaniem mojego pomysłu - uczenie się angielskiego z wykorzystaniem narzędzi coachingowych. Sformułowałem też pierwsze założenia tego podejścia jako "wykorzystanie już istnijącego w jednostce potencjału i doświadczeń w celu rozwijania znajomości języka angielskiego". Zupełnie niespodziewanie pojawiły się też pomysły na pozyskanie zleceń, co niedługo zaowocowało ...