Prezent

W poprzednim wpisie mówię o tym, że warto zadbać o porządek w świecie materialnym. Faktycznie. Ciężko byłoby mi cokolwiek osiągnąć bez takiego podejścia. Jednakże, na koniec dnia pełnego organizowana, sprzątania, szykowania i dbania czułem się jak koń po westernie. Nie trzeba geniusza żeby stweirdzić, że droga do tytułowego miodu nie prowadzi przez ślepe zajeżdżenie siebie. Na szczęście nie zajęło mi to zbyt długo aby zrozumieć, że pora zadbać o siebie samego. Przy okazji, miałem ogromne szczęście otrzymać w tym względzie pewne wskazówki. Jakie? O tym za chwilę. Tymczasem, dedykuję ten wpis dwóm już wcześniej wspomnianym aniołom - Majce i Wojtkowi. Ten rodział historii zaczyna się na pierwszej stancji (u wstrętnej baby), którą zamieszkiwałem na spółkę z Wojtkiem. Każdy dzień wygląał generalnie tak samo. Ponieważ mój kalendarz świecił jeszcze wtedy pustkami, większość dojazdów to pracy pokonywałem na rowerze. Po powrocie trudno było nie być zmęczonym, szczególnie w samym środku upa...