Radio
Po krótkich 'Krakowskich' wakacjach wracamy do opowieści. Dzisiaj o zbiegach okoliczności. O tym jak same się pojawiają, zupełnie znikąd. Ale i o tym jak można takie sytuacje tworzyć samodzielnie. Najbardziej zaskakującym jest tutaj wpływ jaki mają na przebieg historii zupełnie obce osoby - Radio. Łudząco przypominają wcześniej wspomniane anioły. Jednak, relacja z nimi jest inna. Anioły budują więź i ją rozwijają. Radio, pojawiają się nagle, dostrojeni do tej samej co nasza częstotliwości i dają dostęp do przełomowych informacji z totalnie innego pasma. Dzisiaj o pierwszym radio w Brighton.
Minęły pierwsze dwa tygodnie i niezaprzeczalnym okazało się, że praca 'na rozruch' , którą Kasia zorganizowała dla mnie i dla Bartosza nie wypali. Nie zostało nam nic innego jak zacząć rozglądać się za jakimś zajęciem. Ze względu na szybkie tempo w jakim topniały nasze oszczędności, zdecydowaliśmy aby roznieść nasze CV do wszystkich lokali gastronomicznych w centrum. Było ich około 50. W nowym miejscu, z prawie pustymi kieszeniami, potrzebowaliśmy conajmniej pół ryzy papieru, dostępu do komputera i drukarki. Wbrew pozorom nie jest to standardowy element wyposażenia typowego angielskiego domu.
I tutaj pojawia się nasz radio - Mark. Do dzisiaj nie wiem, jakim cudem ten człowiek znalazł się na mojej drodze. Jak na zamówienie, w piwnicy domu, w którym wynajmowałem pokój, Mark miał swoje małe biuro. A w tym biurze.. komputer, drukarkę i zapas papieru. Kiedy mijaliśmy się w kuchni pewnego dnia, Mark zapytał co słychać w sprawie pracy. Kiedy powiedziałem mu na czym stoją sprawy, on bez namysłu zaoferował mi dostęp do swojego biura. Od momentu kiedy zająłem miejsce przy biurku, sprawy nabrały fantastycznego obrotu.
Moja wizyta w tym pokoju miała początkowo ograniczyć się do edycji jednego pliku i wydrukowania odpowiedniej ilości kopii. Pierwsza rozmowa jaką odbyłem z Markiem zupełnie zmieniła ten scenariusz. Człowiek, z którym łączył mnie tylko kontrakt, przemówił do mnie językiem najmądrzejszych książek jakie kiedykolwiek przeczytałem. Mark, niczym mistrz ZEN biznesu, mówił o wierze w siebie, w swoje umiejętności, o promowaniu swojej osobistej marki i odważnym tworzeniu sytuacji, w których te zalety można spieniężyć.
Poprzedniego dnia zupełnie obcy facet, nazajutrz był bratnią duszą. Nigdy nie spodziewałem się, że w takim miejscu w moim życiu, znajdę kogoś kto potrafi z taką trafnością mówić o tym na czym mi zależy. To chyba właśnie nazywa się 'nadawanie na tych samym falach'. Bardzo pasuje mi tutaj nazwa radio, bo dzięki tamu dostrojeniu chce się go słuchać godzinami. Nie musiałem się długo zastanawiać aby w ramach wdzięczności zaoferować Markowi moją pomoc. Jego komputer zdecydowanie potrzebował odświeżenia, a ja akurat wtedy zajmowałem się tym dość intensywnie. Nigdy nie zapomnę radości Marka kiedy mu o tym powiedziałem.
Mark działał nie tylko jako radio, ale również jako rozglośnia. Tydzień od naprawy jego peceta, o moim 'serwisie' słyszeli już wszyscy najbliźsi znajomi Marka. Między innymi John Hancock...
Photo by Brett Sayles from Pexels
Komentarze
Prześlij komentarz