Nóż

Dzisiaj chciałym napisać trochę inaczej. W tym momencie historii o szukaniu miodu w dupie, zaczyna robić się ciemno. To taka rzecz, o której nie chcę się rozpisywać. Z drugiej strony, to właśnie po to założyłem tego bloga. Żeby wylać z siebie ten cały syf. Wszystko to, co truje mnie od środa i czego się brzydzę. Eh... Będzie gorzko!

Od kolportażu CV minął około tydzień, a mój telefon zadzwonił może trzy razy. Słabo. Jak zwykle, mając aż za dużo wolnego czasu, wybrałem się na spacer do centrum. W drodze do domu, zmęczony i lekko podminowany przechodziłem obok jednej z knajp, gdzie wcześniej złożyłem papiery. Była to restauracja typu 'Street Food' z włoską kuchnią. Trafiłem na idealny moment w ciągu dnia, kiedy szef miał czas na rozmowę ze mną. I ... dostałem tę robotę! Pierwsze, od niespełna miesiąca, regularne zatrudnienie i finansowy oddech. 

To jednak nie najważniejszy aspekt tego fragmentu opowieści. O nie! Jest nim Amin. Pracowałem dla różnych ludzi, ale nikt nie wzbudził we mnie tyle respektu. Nieczęsto zdarzało mi się spotykać kogoś tak zaangażowanego w swój biznes. To był widok tak niesamowity jak i inspirujący. Amin, niczym mistrz kuchni, potrafił tchnąć życie i smak w otaczającą go rzeczywistość. We mnie obudził i rozwinął zuchwałość. Rozmawiałem z nim (jak z żadnym innym pracodawcą) jak równy z równym, a nie ulegało żadnej wątpliwości to, że to on jest szefem. 

A teraz gorzka prawda. Nie zagrzałem tam miejsca na długo. Ego Amina i moje ego nie mieściły się w ścianach EataliO. Dotarło do mnie, że to nie fair w stosunku do Amina i jego biznesu, więc poprosiłem o zwolnienie. Wyątkowo, jak na mnie, rozsądnie, dojrzale i odważnie. I co z tego? Dużo się nauczyłem, wyrobiłem sobie parę fajnych nawyków, poznałem fajnych ludzi i zarobiłem trochę przydatnej kasy. Za jedną tygodniówkę kupiłem prawie nowy rower. I w zasadzie tyle. Miałem rozwijać się na rynku edukacyjnym, a póki co zostałem znowu bezrobotny, z doświadczeniem zawodowym raczej słabo pasującym do docelowego profilu kariery. 

I tak to było. Zamiast przybliżać się do marzenia, czyli tytułowego miodu, ja kierowałem się w przeciwną stronę. W zasadzie to stanąłem w miejscu. Już nie wiem co gorsze. Co prawda, po dwóch dniach znalazłem kolejną pracę ale nadal moja historia zatrudnienia w żaden sposób nie pomagała mi osiągnąć tego, po co pojechałem do Anglii. I to jest przykre w tej historii, że mając w sobie tyle zapału i intuicji, człowiek może podjąć decyzje wręcz sprzeczne z samym sobą. Tak, jakby celowo tępić swój nóż, podczas gdy chcesz coś zrobić w kuchni. Po co? 


Photo by Lukas from Pexels

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stop

Miód

Prezent