Początek
Piszę, aby opowiedzieć historię moich poszukiwań przysłowiowego “miodu w dupie”. Wiem, zaczynam ostro. To powiedzenie jednakże oddaje idealnie charakter mojej podróży od idealnego, żywego zalążka ogrodu, przez suche i cierniste pustkowie, aż do nagiej gleby, w której wszystko ma swój początek. Zapraszam do przeczytania opowieści o nadziei, ambicji, rozczarowaniu, przygodzie i magii.
Moje poszukiwanie zaczęło się od studiów na filologii angielskiej. Wybrałem specjalizację nauczycielską, ponieważ zapragnąłem zostać najlepszym nauczycielem angielskiego. Myślą przewodnią było zaprezentować alternatywę dla wszystkich praktyk nauczycielskich jakie miałem wątpliwą przyjemność doświadczyć osobiście. Na studia ruszyłem z zapałem i nastawieniem godnym olimpijczyka. Istotnie, taki mindset pozwolił mi odnieść pierwsze sukcesy w zdobywaniu kompetencji całkiem szybko. Pierwszy semestr zamknąłem z zaskakująco wtedy dla mnie dobrym wynikiem, a nie byłem na szczycie listy osób przyjętych na mój kierunek. Ruszyłem dalej z nadzieją.
Studia związane z byciem nauczycielem języka angielskiego ukończyłem zdegustowany, z awersją do szkoły, nauczycieli i całego pomysłu na wykonywanie tego zawodu. To były smutne wakacje. Czułem jakby ktoś obciął mi skrzydła, więc włóczyłem się po ziemi, jak wszyscy inni śmiertelnicy, mając z tyłu głowy okruchy nadziei sprzed pięciu lat i mgliste przeczucie, że coś tu nie gra. Myślałem: “Coś tu nie gra. To nie możliwe żeby ludzie w pełni zmobilizowani do nauki, nie osiągali efektów i satysfakcji ze swojej pracy!”
Mijały tygodnie i zbliżało się przesilenie jesienne. Jest to dla mnie zwykle moment zastanowienia się nad moim dalszym losem. Nie wierzyłem, że mój ówczesny bagaż wiedzy i doświadczeń jest wystarczający aby móc zaoferować komuś moje usługi. Czując się absolutnie nie gotowym do pracy w zawodzie, zdecydowałem się zdobyć uzupełniające wykształcenie. Wybrałem coaching, co okazało się być kluczem, który otworzył drzwi do zupełnie nowego rozdziału w tej historii.
Photo by rawpixel.com from Pexels
Komentarze
Prześlij komentarz